Historia ocalonego ,,KTO RATUJE JEDNO ŻYCIE, RATUJE CAŁY ŚWIAT”

Pan Zygmunt Warszawer przez 26 miesięcy ukrywany przez wielu Polaków w kilku wsiach…
Nigdy o tym nie zapomniał, do końca życia wspierał materialnie swoich wybawców…a pierwsze zarobione pieniądze przekazał na odbudowę kościoła. W 1949 roku powiedział :

„Tylu Żydów zapisało się do UB i milicji. Ludzie czemu to robicie!? Do czego wam to potrzebne? Chcecie bić i zabijać ludzi – to jedźcie do Izraela! Chcesz być jakimś pułkownikiem albo w rządzie? To rób to w swoim kraju a nie tu”.

Zygmunt-Srul Warszawer urodził się w Łaskarzewie w 1906 lub 1907 roku.

Był Żydem. Ojciec Srula, pobożny i poważany, miał piętrowy dom w rynku, rzeźnię i sklep. Handlował z dziedzicami, chłopami i na jarmarkach. Był prezesem gminy żydowskiej a także, wybranym radnym w Urzędzie miejskim głosami Żydów i chrześcijan. Srul od bardzo młodych lat zaczął jeździć po wsiach, co umożliwiało mu poznanie chłopów. „Byłem ich ulubiony” – wspominał. ” Moje słowo było święte i oni o tym wiedzieli. Nie oszukiwałem nigdy i dawałem uczciwe ceny”. Pożyczał także pieniądze bez lichwy, a kiedy nie mogli oddać, co zdarzało się często, bo ludzie w tych okolicach byli biedni, długo prolongował, bywało że w nieskończoność. Do wybuchu II wojny światowej Srul żył i pracował w swoim rodzinnym mieście. Jeździł po wsiach i poznawał okoliczną ludność. Tu założył swoją rodzinę, ożenił się, miał dwoje dzieci: córeczkę i syna.

Wszystko zmieniło się we wrześniu 1939 roku. Wojna dla Srula to okres ciągłej ucieczki, ciągłego ukrywania się, walki o byt. Właśnie w tym okresie pomogła mu znajomość okolic Łaskarzewa i pobliskich wsi, dobre stosunki z chłopami, ale przede wszystkim życzliwość i dobra wola Polaków.

Zaczęło się na początku wojny. Po raz pierwszy uratował Srulowi życie przedwojenny komendant policji Smarzewski. Do miasta przyjechały dwa samochody z niemieckimi żandarmami. Wzięli 28 Żydów, wśród nich Warszawera. Komendant policji spytał się Niemców ” to i Polaków zabieracie?”. Niemcy na to ze nie. Wtedy komendant wskazał na Warszawera i powiedział: ” A to jest Polak”. Wtedy Niemcy kazali wystąpić z szeregu Srulowi, i odjechali w stronę Pilczyna. Po kilku godzinach chłop przybyły ze wsi Kacprówek powiedział, że Niemcy zabili wszystkich Żydów z transportu.

W listopadzie 1941 roku Niemcy utworzyli getto w Łaskarzewie. Po jego likwidacji w październiku 1942 roku Warszawer wraz ze swoim synkiem schronił się w obozie pracy w Wildze. Po zapoznaniu się z sytuacją niestety i stamtąd musiał uciekać. Wtedy po raz drugi z pomocą przyszedł mu komendant policji Smarzewski. Ukrył go wraz z czteroletnim synkiem.

Niedługo potem Warszawer wraz ze swoim synkiem dowiedziawszy się, że część Żydów z Łaskarzewa znajduje się w getcie w Sobolewie, udaje się tam i odnalazłszy rodzinę zostawia synka pod jej opieką a sam udaje się po żywność. Udawał się po żywność, której tak bardzo brakowało w getcie. Nocami Warszawer wędrował starym szlakiem po wsiach i dworach. Kupował bydło, zarzynał je, ćwiartował. Część zanosił do getta, część oddawał handlarzom, którzy przemycali mięso do Warszawy. Po rodzinę przyszedł pewnej soboty 1943 roku, kiedy dowiedział się, że w najbliższych dniach mają wszystkich wywieźć do obozu śmierci. Wszedł, lecz już nie wyszedł. W godzinę po nim przyjechało gestapo i szczelnie obstawiło cały teren.

Warszawera wraz z innymi Żydami zapędzono do ciasnych wagonów. To miała być jego ostatnia podróż, podróż na śmierć. Tak jednak się nie stało. Kiedy synek Srula udusił się z braku powietrza zdesperowany Żyd wyskoczył z pociągu. Następnie położył się nieruchomo na ziemi i czekał, aż Niemcy przestaną strzelać, aż pociąg odjedzie, i odjechał. Był znowu cudem ocalony.

Wymęczony doszedł do wsi Przyłęk, gdzie miejscowy chłop (Pielecki) udzielił mu schronienia i pomocy. Gdy nieco ozdrowiał i doszedł do sił poszedł do następnego gospodarza, potem dalej – od sąsiada do sąsiada, od wsi do wsi.

Tak zaczęło się wielkie wędrowanie. Chodził zawsze sam. Ukrywał się przez 26 miesięcy, nieustannie wędrując pomiędzy lasem, polem, chałupą, stodołą. Krążył tak między kilkunastoma wsiami w trójkącie Łaskarzew – Sobolew – Wilga odwiedzając każde gospodarstwo.

Po wojnie osiadł w Warszawie, gdzie prowadził sklep mięsny. Często odwiedzał Łaskarzew, był z nim mocno związany. Świadczy o tym między innymi fakt, że pierwsze zarobione pieniądze dał na odbudowę zniszczonego Kościoła w Łaskarzewie. Był wdzięczny ludziom za okazaną pomoc i pomagał im materialnie. Został fundatorem tablicy pamiątkowej na cmentarzu żydowskim oraz inicjatorem ogrodzenia zniszczonego przez Niemców cmentarza żydowskiego.

Zygmunt – Srul Warszawer zmarł 25 lutego 1997 roku. Jego pogrzeb odbył się w Warszawie 27 lutego 1997 roku na cmentarzu żydowskim przy ulicy Okopowej. W pogrzebie wzięło udział ponad 250 osób, w tym 4 księży katolickich.

Jest też m.in. wielką zasługą śp. Tomasza Strzembosza, który – polemizując z rewelacjami prof. Jana T. Grossa – stwierdzał swego czasu, że pomoc Żydom była wpisana przez Polskie Państwo Podziemne w jego zadania, że ścigano z urzędu szmalcowników, podobnie jak inne kategorie kolaborantów z Niemcami. A Polaków niosących pomoc Żydom, szczególnie w latach 1942–1945, mogło być milion i więcej. Jeszcze więcej osób wiedziało, i mimo niebezpieczeństwa nie tylko nie donosiło na współtowarzyszy okupacyjnej niedoli, ale i wzajemnie się wspierało, informując o ewentualnym nadchodzącym niebezpieczeństwie. W relacjach Polaków bardzo często pobrzmiewa to zdanie – klucz do zrozumienia skomplikowanych relacji polsko-żydowskich w czasie wojny: „nie znałam rodziny, w której by nie przechowywano Żydów”.

„CI WSZYSCY LUDZIE ?MI POMOGLI”

Potwierdzają to liczne relacje żydowskie, z których warto zacytować choćby jedną: „Ja Zygmunt Warszawer nie podaję nikogo z Polaków, którzy pomagali mi przeżyć. Wyskoczyłem z pociągu jadącego do Treblinki na spalenie, w pociągu został uduszony mój dzieciak. Zaszedłem do gospodarzy Pielaczki, przetrzymał mnie 4 dni i potem chodziłem od wioski do wioski: Kornacice, Gończyce, Leokadia, Sośninki, Łaskarzew, Izdebko i wsie: Zygmunty, Romanów. Ci wszyscy ludzie mi pomogli. Nikogo nie podałem do nagrody, bo Ameryka by zbankrutowała. Co dzień byłem na innej łasce”.

Zachęcam do przypomnienia sobie życiorysu  p. Wiesławy Myczkowskiej oraz jej działalności podczas wojny.

źródła: historia o której się nie mówi , artykuł prof. J. Żaryna, Kłamliwy obraz Polaka…