Święto Żołnierzy Wyklętych

Z okazji Święta Żołnierzy Wyklętych w  naszej szkole odbyły się prelekcje o podziemiu antykomunistycznym , przygotowano wystawę i gazetki. Na lekcjach wykorzystano  fragmenty filmów o Witoldzie Pileckim, Ince, generale Nilu oraz poezję. Uczniowie przygotowali referaty, prezentacje i albumy.

1 marca 1951 r. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, w wyniku komunistycznej zbrodni sądowej , zamordowano siedmiu oficerów , członków IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”: Łukasza Cieplińskiego- prezesa, Adama Lazarowicza, Mieczysława Kawalca, Józefa Rzepkę, Franciszka Błażeja, Józefa Batorego i Karola Chmiela.

W rocznicę ich stracenia, 1 marca, od 2011 roku jest obchodzony Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Cześć i chwała Bohaterom!

W czasach stalinowskich więzienie na Rakowieckiej cieszyło się ponurą sławą, a trafiający tu więźniowie mieli świadomość, że może być to ich ostatnia podróż. Więźniów katowano i dręczono psychicznie. Na śmierć skazywano na podstawie poszlak.

Stało się wówczas miejscem kaźni wielu patriotów i bohaterów, w tym rtm. Witolda Pileckiego, Zapory, Pługa i gen. „Nila”. Ciała zamordowanych więźniów politycznych chowano potajemnie m.in. na Służewie i przy murze Cmentarza Komunalnego w tzw. kwaterze na „Łączce”. Wielu z nich do dzisiaj nie odnaleziono.

Wzbudzającym szczególny strach wśród więźniów był Pawilon X. Podlegał on Departamentowi Śledczemu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. To właśnie tutaj przetrzymywano bohaterów walk z okupantem, oskarżanych teraz o kolaborację czy wrogą działalność przeciwko komunistycznemu państwu. W katowniach więzienia wymuszono na nich zeznania stosując okrutne tortury. Dla żołnierzy podziemia niepodległościowego upokarzające było, iż po zakończeniu wojny siedzieli w celach razem z hitlerowskimi zbrodniarzami.

Cele, które znajdowały się w tym pawilonie miały wymiary 2×3,5 metra. Przed wojną poszczególne pomieszczenia przeznaczone były dla jednej osoby, w czasie stalinizmu osadzano w nich nawet osiem. Nie było tam łóżek, więźniowie spali na siennikach rozkładanych na betonowej podłodze. Tak swoją celę opisał dr Franciszek Chmielewski:

Cela była brudna, jedna szyba częściowo wybita, zimno, biurko puste – znalazłem w nim jeden spinacz, lecz ani śladu papieru, sedes spłukiwany bez nakrycia. Na ścianach widziałem różne napisy. […] Koc był cienki, z dziurami, trochę utartej słomy w tzw. zagłówku i prześcieradło

Pobudka następowała już o 5 rano, więźniowie myli się w sedesie znajdującym się w rogu celi i po kilku minutach musieli uczestniczyć w apelu:

Myliśmy się w kiblu. […] W parę minut po pobudce odbywał się poranny apel. Oficer dyżurny wraz z oddziałowym otwierali cele i sprawdzali stan osobowy. My w tym czasie staliśmy »na baczność« w szeregu pod ścianą, w bieliźnie i boso. Po tym pozwalano nam zabrać z korytarza nasze buty i ubrania, które po wieczornym apelu musieliśmy po złożeniu w zgrabną kostkę wykładać za drzwi celi.Śniadanie (kubek kawy zbożowej i kawałek chleba) rozdawano o godzinie 6. od godziny 7 przesłuchiwano więźniów.

Szczególnie okrutne były przesłuchania. Jeden z więźniów tak wspominał przesłuchania: Bito mnie pięściami i linijką – po twarzy i po rękach, bito metalowym prętem w nogi pod kolana. Jak mięśnie zdrętwiały i padałem, podnoszono mnie kopniakami. Kopano gdzie popadło, najchętniej w krocze. Kiedy moi oprawcy stwierdzili, że bicie już na mnie nie działa, sięgali po inne . Wiązano mi ręce oraz nogi i sadzano na haku, w ten sposób, że plecami opierałem się o ścianę a wyciągnięte, skrępowane nogi opierano o taboret. Boże, cóż to za koszmarna tortura. Cały ciężar ciała spoczywa na centymetrowej grubości końcówce wbitego w ścianę, zagiętego haka. W dodatku sadzają cię tak, żebyś opierał się na kości ogonowej. Nawet niewielkie poruszenie powoduje, że hak wbija się w odbytnicę. Ile razy ja przy tej operacji mdlałem…

Od oficerów śledczych zależał tryb przesłuchań. Niektóre były stosunkowo krótkie, ale za to częste. Inne trwały w nieskończoność, a zmieniali się tylko przesłuchujący. Niektóre ciągnęły się nawet kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin.

Jednym z najdłużej przetrzymywanych więźniów politycznych był Kazimierz Moczarski

Więźniów nie tylko bito, ale też znęcano się nad nimi psychicznie. Przesłuchiwanie na okrągło przez kilka kolejnych dni – brak snu powodował, że człowiek tracił poczucie rzeczywistości. Niektórym sadystycznym oficerom przypisywano nieludzkie metody przesłuchań – siedzenie na nodze od stołka, skakanie godzinami, wyrywanie paznokci lub wbijanie tam drzazg.

Jednym z najdłużej przetrzymywanych więźniów politycznych okresu stalinowskiego był Kazimierz Moczarski. Spędził tam… 11 lat:Pan, panie Moczarski, i tak pójdzie do ziemi, gdyż pan się doskonale orientuje, że sąd jest na nasze usługi i że my tutaj postawiliśmy na panu krzyżyk – czy pan jest winien, czy nie.Moczarski w swoich wspomnieniach opisał kilkadziesiąt rodzajów tortur, jakim został poddany.
Więźniowie byli poniżania za rzeczywiste lub wyimaginowanie przewinienia. Jeszcze po wyjściu z więzienia jego wygląd potwierdzał przeżyte tragedie. Na procesie rehabilitacyjnym miał podeptane palce, poparzone ręce, guzy na twarzy.

To nie zwykli policjanci rzucali się na nas we wściekłości i zdenerwowaniu. Trzeba było mistrzostwa, by stworzyć aparat tak zgrany i wyćwiczony w katowskim rzemiośle od stopnia pułkownika, czy nawet generała do zwykłego strażnika na więziennym korytarzu. Jakimże artystą w swoim fachu był pułkownik Józef Dusza: potrafił w podskoku uderzyć policyjną pałką gumową w nasadę nosa, nie łamiąc kości.

Kara śmierci za poszlaki
W stalinowskim kodeksie karnym przyznanie się do winy traktowane było jako udowodnienie winy i wystarczało pseudosądowi jako powód do skazania. Najczęściej przyznanie to było oczywiście wymuszane szykanami i torturami.Sfingowane procesy bez obecności obrońcy trwały w więzieniu kilkanaście minut i mogły kończyć się wyrokiem śmierci. Często odbywały się one w celach, a podczas ich trwania więzień siedział na sedesie (stąd nazwano je kiblówkami).

W więzieniu przy Rakowieckiej zginęło 350 osób. Byli wśród nich bohaterowie walk z okupantem niemieckim, jak m. in.: rtm. Witold Pilecki (zamordowany 25 maja 1948 roku), człowiek, który dobrowolnie znalazł się w Auschwitz, by ustalić prawdę o sytuacji w obozie i zorganizować tam ruch oporu, mjr Hieronim Dekutowski „Zapora” (stracony 7 marca 1949, odnaleziony w kwaterze „Ł” w 2012 roku), ppłk Łukasz Ciepliński „Pług”, ostatni prezes WiN (stracony 1 marca 1951) oraz zastępca komendanta głównego AK, gen. August Emil Fieldorf „Nil” (egzekucję przez powieszenie wykonano 24 lutego 1953 roku).

Jeden z więźniów wspominał : „Wielokrotnie Łukasza Cieplińskiego na przesłuchania wynoszono na kocu, gdyż miał połamane kości rąk i nóg, a później przynoszono do celi nieprzytomnego”.

Dopóki jeszcze mógł, pisał do  żony i synka Andrzejka, mającego wówczas zaledwie dwa latka. Grypsy, pisane na płóciennych chustkach, są świadectwem wielkiego hartu ducha. „Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik… , jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą, jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość.

Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że … Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona…”

1 marca 1951 r. Łukasz Ciepliński i sześciu innych członków IV ZG WiN zostało rozstrzelanych na terenie więzienia mokotowskiego.

Egzekucja rozpoczęła się o godz. 20.00. Skazani byli kolejno podprowadzani na miejsce kaźni, a kat strzelał im w tył głowy. Ciał zamordowanych nie wydano rodzinom…

Na Rakowieckiej siedział też bohater bitwy o Anglię mjr Stanisław Skalski. Żołnierze polscy, którzy po wojnie wrócili do kraju byli traktowani jako potencjalni szpiedzy i szykanowani przez władzę. Tych, których nie aresztowano stale inwigilowano (akcja miała kryptonim „Andersowcy”).

Los gen. Fieldorfa jest szczególnie wymowny. Sam zgłosił się do władz stalinowskich, ufając w zapewnienia, iż osoby, które same się ujawnią nie będą karane. Było to kolejne komunistyczne kłamstwo. Co szczególnie haniebne, stalinowscy oprawcy oskarżyli go o współpracę z okupantem hitlerowskim w czasie wojny, działanie na szkodę państwa polskiego.Chociaż gen. Fieldorf stanowczo zabronił żonie proszenia o łaskę dla niego, rodzina zrobiła dosłownie wszystko, by go ratować. Wstrząsającą prośbę o łaskę do agenta NKWD, pełniącego funkcję prezydenta RP Bolesława Bieruta napisał ojciec gen. „Nila” – Andrzej Fieldorf. W liście z 24 października 1952 czytamy:

Jestem starcem, liczącym 87 lat życia, emerytowanym maszynistą kolejowym, pochodzenia czysto robotniczego. W okresie okupacji straciłem syna Jana, lotnika, który został zamordowany w obozie koncentracyjnym Gross-Rosen. Żona moja Agnieszka zmarła w roku 1941, do czego przyczyniła się sytuacja i losy aresztowanego przez hitlerowców syna. Obecna wiadomość o groźbie śmierci, która zawisła nad głową drugiego z mych dzieci, jest z kolei dla mnie ciosem już nie do zniesienia.

Zwracam się tedy, ja, zgrzybiały starzec, do Dostojnego Obywatela Prezydenta z najgorętszą prośbą ojcowskiego serca, o skorzystanie z konstytucyjnego prawa łaski w stosunku do mego syna Augusta Emila…( źródło – polskaniepodległa.pl )

Prezydent nie skorzystał z tego prawa. Robił to zresztą niezwykle rzadko. W 2017 roku w więzieniu odnaleziono prawdopodobną szubienicę, na której „Nil” został zamordowany. To tylko jeden z wielu przykładów prześladowań bohaterów z okresu II wojny światowej, którzy nie mogli pogodzić się z nowym systemem w Polsce.W mokotowskiej katowni zamordowano m.in. rtm. Witolda Pileckiego

Skazani czekali w celi śmierci niekiedy przez kilka miesięcy, czekając na wykonanie wyroku lub ułaskawienie, co było dodatkową torturą . Wyroki śmierci wykonywano na terenie więzienia. Wprawdzie zarząd więziennictwa wydał jeszcze w 1945 r. instrukcję precyzującą, jak powinno to przebiegać, by skazanemu zapewnić minimum godności. Ludzie doskonale bowiem wiedzieli, że więźniów zabija się w bestialski sposób, bardzo często na schodach lub pomieszczeniach piwnicznych strzałem w tył głowy.Za najmniejsze przewinienia więźniowie byli karani. Jedną z form było umieszczenie w karcerze. Było to niewielkie pomieszczenie bez okna, w którym więzień przebywał nago. Rzadko miał szansę, by z niego wyjść, nawet jeśli chciał skorzystać z toalety. Z konieczności musiał więc załatwiać potrzeby fizjologiczne na podłogę, która oczywiście nie była następnie sprzątana. Po wydaniu wyroku więźniów skazanych na długoletnie więzienie wywożono do innych ośrodków: Wronek lub Rawicza.

Hymn Mokotowa
Gorzkim świadectwem jest tzw. Hymn Mokotowa. Do melodii Czerwonych maków na Monte Cassino w celi śmierci słowa napisał w członek WiN – Karol Chmiel „Grom”,  „Leon”. Został zamordowany 1 marca 1951 roku.

Czy widzisz te mury czerwone,

To grozy i kaźni jest dom

Dziś cierpieć nam jest w nim sądzone,

Lecz jutro weń zemsty uderzy grom.

Tu siedzi dziś polska idea I armii podziemnej kwiat

Co pracą swą na polskiej ziemi

Piękniejszym uczynić pragną świat.

Czerwone mury krwawego Mokotowa Kryją tajemnice krat.

Wymuszone tu zeznań słowa

I męczeństwo przebytych lat.

Przejdą lata i przeminą słowa

Tej piosenki więziennych lat

I tylko na murach czerwonego Mokotowa

Pozostanie skrzepłej krwi ślad.

wykorzystane  źródło: ciekawostki historyczne.pl  Autor art : Agnieszka Jankowiak-Maik